- The Demon's Breath
- Dazzling Black
- Identity With Personification
- Pearl Evil
- Abyss Of Meditation
- Flames Of Tomorrow
- Raised Irony
- Four Percent Of Hate
-
Jesteś gotowe moje dziecko? Wejdź więc. Wejdź do środka. Wejdź do mojego srebrnego kręgu. I poruszaj się po liniach z mych słów.
-
Oddech demona
W opustoszałych myślach, tęsknoty szukają smaku przeszłości.
W mrocznych oczodołach i zatrwożeniu.
Na twarzy poważnej i skupionej jak trumna jaźni.
W ułamku sekundy, gdy twoje koszmary torturują wyobraźnie.
W zastygłym uścisku Demona, gdy bicz nieświadomej potęgi odbiera moc.
W pustelni nicości tornado smutku wrze. Na zamkniętych przez wiarę tajemnicach łamiesz paznokcie swe. W tej beznadziei słowo boże zamknęło cię. Śnisz nieokreśloną myślą i tkwisz w niezrozumiałej wizji. Schwytany w potrzask nie możesz odnaleźć drogi swej.
Ziarno Demona - Oddech demona
Jeśli potrafisz lewitować, to orbituj wpatrzony w siebie.
Znuż umysł w początku świata i wejdź w otchłań przeszłości swojej.
Czy potrafisz pokonać swój nieznany strach?
Czy potrafisz opluć półbogów i ujrzeć swe zniewolone myśli?
Dotknij tego zimna prawdy, okiełznaj szaleństwo zemsty.
Podejdź bliżej i rozsuń kryptę swego przeznaczenia.
Dokarm swą wyobraźnię i pokrój swe upokorzenie.
W pozostałościach twej niewiedzy pośpiech jest masą bólu.
Przerażenie mówi torturą i strach tobą rządzi.
Mijając pomruk rozdarcia odejdź w sens istoty Diabła.
Rozpal cnoty na grobie swym i dmuchnij na pozostały z ciebie proch.
Teraz wymów zaklęcie i powstań uzdrowiony.
Zakopany śmiech śpi spokojem cmentarza, więc wejdź.
Tu głos popleczników w tańcu sieje trakt.
Tak tu szaro i czarownie, szepczą nieznane głosy.
I świecą się oczy wieczornych mar.
Powstający Demon - Demon przyszłości
Posłuchaj moje dziecko głosu z otchłani. Posłuchaj jak żebrze twa zatruta natura.
Usłysz swe nieme pragnienia i zobacz jak stygnie twa świadomość...
Powrót -
Olśniewająca czerń
Jestem twoją ciemnością
Jestem twoją ścieżką do dna
Jestem twoim chaosem
Jestem ponad twoją przyszłością
Przytwierdzony do skały oblanej blaskiem zachodzącego słońca.
Rozmyślasz o zgiełku zamroczonych marzeniami umysłów.
Utwierdzasz się w nicości, która wypełnia cię i usypia.
Zielona poświata otacza twoje sklepienie nerwów.
Ściska serce roztropności i szepta do ciebie żyj!
Gdzieś wyżej twego jestestwa wdzieram się w twój obraz niczym mgła.
Niczym czarne, burzowe chmury doganiam twe zmysły.
I jak cień otaczam cię pozorując koniec wszystkiego.
Dotykam cię podstępnym słowem i zmieniam twoją hierarchię prawd.
Dotykam cię nagłym odrętwieniem i patrzę jak niemo rośnie twa nienawiść.
Dotykam cię nagłą potrzebą i przyglądam się twemu niezdecydowaniu.
Chwyć me ulepione w pychę wersy i tańcz z królową muz.
Chwyć mój wzrok i szukaj wciąż.
Dam ci niepewność wśród ogrodów tajemnic.
Dam ci wiarę we własną moc.
I jak okiem sięgnąć, to wszystko jest moje!
Powrót -
Utożsamienie z uosobieniem
Biczuj mnie, skąpo odziany tworze.
Obudź mnie grobowym jękiem.
Otruj mnie nieznaną myślą.
Masz zaklęcia plik i jesteś niczym powłoka mojego ciała.
Masz wszystko czego pragnę, tak teraz nieścieralny.
Me zmarznięte kończyny powlókł skrzypiący dreszcz.
Mrowie iskier spłynęło kłując mnie.
Wgłębione oczy kreują nowy wzór
Ciśnienie krwi odbiera głos, więc...
Patrzę teraz na scenę ciszy oczami stwora... och, jak dziko mi.
Tak wiele dałbym, by dotknąć, okiełznać twe umyślne sny.
Teraz ma potęga to skrzydła ucieczki.
Wciąż mą udręką miłość do trwania.
Rozwieram szaty nicości i wtapiam nozdrza w swą zwierzęcą naturę.
Och, jak dziko mi...
Ogrzej mnie, uwiedź mnie, nakarm me sprośne oczy.
Jeszcze raz wznoszę pereł zło. No chodź, bo tęskno mi.
No zrób to i pełzaj, pełzaj i wij się jak wąż.
Kocham cierpieć z rozkoszy, już wiesz.
Na widok twego ciała płakałby z zazdrości nawet bóg.
Tańczę przed tobą Pani i zapraszam Cię do mego łoża znów.
Buduję dla Ciebie pałac, ten wyobraźni pusty tron.
Wykrzywiam się przed Tobą.
Porzucam tęsknoty, porzucam mizantropię, więc...
Spójrz na mój zamęt, spójrz na me pożądanie.
Chcę cię mieć, więc daj mi teraz nas.
Daj mi teraz siebie i skończmy ten bezduszny zalotów trud.
Niech staną się potęgą me skrzydła wiedzy.
Niech ulegnie udręka i niecierpliwości płomień.
Rozwieram szaty nieskończoności i wytapiam ornamenty władzy.
Och, jak dobrze mi...
Biczuj mnie, skąpo odziana Pani.
Budź mnie znów głosem z zaświatów.
Masz zaklęcia na mym języku prawd.
Jesteś kontuszem mojego ciała praw.
Nieskończenie pragnę z Tobą trwać...
Nie mogę zasnąć, wciąż myślę o Tobie muzo, chodząca bez nóg i mówiąca bez ust
Powrót -
Perłowe zło
Teraz odkryj mnie Ty odmęcie Zła i odizoluj od bezsprzecznej głupoty, która raniła me ciało, narządy i myśli.
Rozerwij na strzępy me kajdany niewolnika i spal koronę cierniową.
Zrąb ten krzyż, który rzuca ciemność na mnie i rozświetl tę bezgraniczną żądzę życia.
Owiń mnie w kokon sprawiedliwości bym w swym bezkrólewiu zabijał swoje przeciwności i kamienował przeciwników.
Otocz mnie kręgiem przynależności bym nie musiał wciąż chodzić po swoich śladach.
Rozbierz mnie ze śmiertelności i wytocz ze mnie wszystką krew.
Pogruchotaj mój szkielet i zmiel kości na proch.
Spal mój mózg w najczarniejszych płomieniach mocy i rzuć me oczy
w otchłań kosmicznych czeluści.
Teraz wtocz mnie w formę czystego, aksamitnego życia i posklejaj me oświecone myśli w jeden ornament wiedzy.
Teraz ukształtuj me niczym stal ciało we władzę i niezależność bytu.
Owiń filozoficzny kamień w me powieki niech czeka aż ujrzę absolut.
Ja tak świadomy powstaję z bagien uciśnionych.
Ja tak oświecony rzucam iskrami żywotności.
Ja tak wyrokujący w mych domysłach.
Ja tak nieskrępowany strachem.
Ujrzyj i zgłęb me, dziecko, błyski w twej czarnej powiece wyobraźni i odkryj się przed sobą.
Wyceluj w tarczę pragnieniem i zespól jedność woli twej.
Powrót -
Czeluść medytacji
Napełniony olbrzymim ciężarem mocy jestem jak wisząca, nieruchoma błyskawica.
Zamknięty i skamieniały milczę przeliczając mikro ruchy mej krwi.
Związany przysięgą nie odkrywam się przed głupcami.
Przez napełnione milionem słów usta próbuję wykrzyczeć jedno słowo zaklęcia.
Przez gąszcz milionów odpowiedzi próbuję znaleźć tą właściwą.
Przez pryzmaty wieków próbuję ocalić swoje wybory.
Światło rozdziera mą ziemską powłokę i niczym lawa przedziera się przez skorupę ciała.
Unoś mnie trupio blady strachu, bym przestał istnieć w kłamliwej egzystencji.
Niszcz w zarodku rodzące się kłamstwa i z całą surowością wykorzeniaj ze mnie głupotę.
Nie ograniczaj mej witalnej siły, lecz strzeż pilnie mych roziskrzonych myśli.
Nastał zmierzch, stał się świt i czerń rozbłysła w witrażu zjaw.
Przybywaj na wezwanie, och Najpotężniejszy!
Przemawiaj od mnie, och Najmądrzejszy!
Ukaż się mi, och Niepojęty!
Wierzę w przeznaczenie i siłę sprawczą, tę, która płynie w mych żyłach i umyśle.
Jesteś mym przeznaczeniem, niezależnym bytem i konkluzją tejże wiary
Powrót -
Płomienie jutra
Mnie już nie ma, gdy odradzam się w płomieniach.
Mnie już okrywa tylko własny czar życia.
Wolą twą stoją orszaki bezwzględnej mocy.
Wiedza twa żadnym ciężarem nieposkromiona,
Gdy całym wysiłkiem unoszę zaledwie iskrę
Z dna swych pokruszonych drobin krwi, więc...
Wznoś mnie i kieruj mnie.
Mnie już nie ma, rozpłynąłem się w płomieniach.
Mnie już nie zobaczysz na dnie, bo jak ogień wznoszę się.
I tylko wzór Twój jest mi rozszczepieniem.
I tylko powolny czas rozkrusza stare kamienie...
I tylko chroniczny niebyt ezoterycznej miłości, więc...
Uwolnij mnie i wyzwól mnie!
Mnie już nie ma, uniosłem się w płomieniach.
I tylko twój podmuch zmienia moją kompozycję.
Mnie już chorzy nie dotkną, bo jak prawda ranię.
Ten dokładny czas wciąż kruszy skały.
Ten krwawy stygmat już teraz mi obcy, więc...
Unoś mnie i zmieniaj mnie!
Niszcz mnie i twórz mnie!
Gdzie, moje dziecko, następuje ujście strumienia, tam zawsze pojawia się nieskrępowana żądza zemsty.
Szyderstwo i bluźnierstwo czasem jest jak taran przełamujący bariery nas krępujące.
I jest czasem jak głębszy oddech z pięt docelowości.
Powrót -
Wzniosła ironia
Kraina doskonałości.
Zrozumienie bez troskliwości.
Raj dla doczesności.
Bądźmy błogosławieni...
Och, należymy do ciebie, Panie.
Och, jesteśmy na twe rozkazy.
Och, nienasycony naszą śmiercią.
Och, nienasycony naszą nieudolnością.
Bądźmy twoją wiecznością.
Nasze duszę koniecznością.
Łupina zwana czaszką strapienia.
Umysł jako potęga niszczenia.
Pustelnia wstrzemięźliwości dla bojaźliwych.
Niekontrolowana żądza dla śmiałych.
Egzystencja pełna sprzeczności.
Tłumy wyrazicieli swych grzechów.
Potężne ucho boga i jego związane usta.
Oszczerca siedzący w pamięci przegranych.
Ego nazwane kaprysem właściciela.
Nic nieznaczące życie w oczach oprawcy.
Tniecie swe ciała bojąc się przyszłości.
Cierpienie równoważy waszą nędze i upodlenie.
Ubrani w pióra wzniosłości.
Oddając szacunek dla przynależności.
Obietnice, dogmaty, prorocy i opowiadania.
Wszyscy tęsknicie za liderem waszego zjednania.
Teraz wiem, że oświecenie pochłania szaleńców.
Umówieni w prawie rzucacie sobie kłody pod nogi.
Jesteście jednym wielkim krwawym stadem oddającym sobie pozory uwielbienia
Dla szczęścia ogółu wbijacie nóż w plecy bliźnim.
Wykopujecie umarłych, by cieszyć się iluzją nadziei.
A gdzież jest ten maszt, który trzyma żagiel dumy z życia i gdzież jest ten oddający wszystko za nic?
Skoro nadal słyszę wasz płacz, to cóż warte są te wszystkie poświęcenia?...
Powrót -
Cztery procent nienawiści
Pokaż mi te tłumy, które uosabiają twą świętą myśl!
Pokaż mi to wyzwolenie, które miało nadejść wraz z twą śmiercią!
Widzę czarne chmury niewiedzy.
Dotykam czarnych płomieni bojaźni.
Rozrywam czarne łańcuchy cierpienia.
Nie lękam się już tego świętego tabu.
Nie straszny mi już ten zakaz.
Już nie pozwolę by mnie więził strach.
Jestem bluźniercą.
Jestem dumny z siebie.
Jestem człowiekiem.
Jestem gniewem zemsty.
Jestem antychrystem.
Jestem dumny z siebie.
Rozdarłem czarne chmury niewiedzy.
Ugasiłem czarne płomienie bojaźni.
Rozerwałem czarne łańcuchy cierpienia.
Widzę tłumy skorumpowanych świętoszków.
Widzę hipokrytów mówiących o wolności.
Widzę twe nędzne świątynie pełne robaczywych sakramentów.
Cóż boli bardziej prawda czy brak prawdy?!
Unieś światło jednej myśli.
Wnieś płomień jednego słowa.
Jestem bluźniercą?
Powrót
Wokół tych starożytnych run otwórz swój umysł. Otwórz swe niebo i tańcz w rytm piekielnych płomieni. Tańcz w rytm piekielnych bębnów...